Ulica Śmiertelnego Nokturnu

.

nie będą przecież paradować po hogwarcie przy miodzie pitnym, więc pewnie bellatrix robiła tu jakieś złe zakupy. miała na sobie kaptur, ale maski śmierciożercy nie. kamuflowała się i mimo, że ta ulica była pełna ludzi jej pokroju, nie chciała, żeby ktoś odkrył, kim faktycznie jest. oglądała teraz jakieś zatrute korale, albo coś w tym stylu.

haha lordi przyszedł na zakupy. miał na sobie garnitur, ale wyczarował sobie nową twarz. jednak pewnie kiedy podszedł do bellatrix to go wyczuła bo zaczął ją piec tatuaż!!! oglądał właśnie nowe kocioł, bo nie miał w czym gotować pomidorówki.

okej, więc jej znak na przedramieniu czy gdzieś tam faktycznie zaczął ją piec i rozejrzała się wokół. nigdzie nie zauważyła czarnego pana, ale nie była na tyle bystra, żeby wpaść na to, że nie będzie paradował w całej okazałości po londyńskich ulicach. - panie...? - rzuciła cicho, rozglądając się wokół i zaciskając palce na swojej różdżce, bo bała się trochę, że to jakiś podstęp tych lamusów z zakonu feniksa.

- jou. - powiedział bo to było ich hasło jak nie mogli się znaleźć nie wzbudzało podejrzeń...
- mogłabyś mi doradzić jaki kocioł wybrać? - spytał sympatycznie bo to tej akurat nic nie miał, ale jakby dorwał takiego szmaciarza hagrita to nie byłby już miły... poza tym miał dobry humor dzięki nowej twarzy, znaczy to była tymczasowa.

pewnie miał teraz twarz majkela dżeksona, albo tej aktorki od naomi! xd okej, będę już cicho. odetchnęła z ulgą, kiedy się zorientowała, że to voldemort i natychmiast puściła różdżkę. - oczywiście, panie - powiedziała i dygnęła przed nim lekko. - nowa twarz? - zapytała, przyglądając się po kolei kociołkom.

- tak, a masz coś do niej? - spytał trochę bardziej ostro bo był czuły jeśli chodziło o wygląd jego twarzy. w końcu tyle już przeszedł! kiedyś musiał być nawet drugą stroną twarzy jakiegoś jąkającego się nauczyciela!
- straciłem ochotę na kupowanie kotła.. poza tym nie ma tu teflonowych. - powiedział smutno, miał ochotę na krwawą mary.
- poza tym masz misje...

- nie, skądże, panie, jest piękna! - zapewniła go. - ach, szukasz teflonowego? na pewno gdzieś jest, obiecuję, że jak znajdę, to dam ci znać - powiedziała, bo ona mu się zawsze podlizywała ;/ - misję? - zapytała z zaciekawieniem. - jaką?
i sorry, że to zw trwało sto lat...